sobota, 1 grudnia 2012

"NIEZWYKŁY ŚWIĘTY MIKOŁAJ" Sven Nordqvist


Ta książka nieco mnie zaskoczyła. Swoją objętością i fabułą. Może nie chodzi o samego Mikołaja, ale o to, że jest tam tyle wątków i rozdziałów. Do tej pory spotykaliśmy książki Svena Nordqvista bardziej, że tak powiem, zwięzłe. TU , TU oraz TU  znajdziecie wcześniejsze przygody.Uwielbiamy od dawna Findusa i Pettsona, więc tym bardziej szybko wzięliśmy się za czytanie. Bohaterowie są akurat na 3 tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia, co i nam się to właśnie przytrafiło:-) Dziś 1 grudnia. Dwadzieścia cztery dni - tyle trwa akcja i tyle też  nam pozostało do Wigilii. Czyż to nie fajny zbieg okoliczności? Tym milej i przyjemniej się czyta taką świąteczną książkę, wprowadzającą nas w odpowiedni klimat.Nikt nie zaprzeczy, że jest to  magiczny czas, o czym mógł się przekonać sam Pettson, choć zrozumiał to dopiero 24 grudnia. Pochłonięty był bowiem pracą nad mechanicznym Mikołajem, by udowodnić Findusowi, że święty naprawdę istnieje i przynosi prezenty. Chodząca postać potrzebowała wielu elementów, śrubek, calówek. Ile się tego wszystkiego Pettson naszukał, ile wymyślał, by wszystko ze sobą współdziałało!Sam jednak nie zauważył ile cudów go spotkało w ciągu kilku tygodni. Wynalazek był bardzo skomplikowany i bez pomocy malutkiego listonosza, czarodziejskiej oliwy, dziwnego sprzedawcy, szczurów mieszkających na strychu, mukli spod podłogi, miłej sąsiadki i odważnego leśniczego, Mikołaj pewnie by nie powstał. Przydarzyło się tyle niespodzianek i cudownych odkryć przez bohatera, że nie sposób było o tym nie pomyśleć jak o czarach.   Ale dopiero w Wigilię Pettson zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo mylił się co do wyjątkowości Świąt i Mikołaja.
Co się takiego wydarzyło w ten najpiękniejszy dzień w roku? Przeczytajcie sami! Ciepła, klimatyczna, świąteczna opowieść. Polecam!
Może i wśród Was są takie niedowiarki i potrzeba Wam troszkę magii? Tu ją znajdziecie na pewno. A także  na co dzień obok siebie. Rozejrzyjcie się tylko bardziej uważniej i znajdźcie swoje brakujące części do "własnego" Mikołaja, jak robił to Pettson.











"Jedli kaszkę w milczeniu i słuchali piosenek z radia. Pettson uważał, że były bardzo ładne. Widział pochód Świętej Łucji tylko raz w życiu, dawno temu, gdy leżał w szpitalu. Wówczas do sali wszedł pochód ubranych na biało dziewczynek, które miały na głowach migoczące korony, a w ręku zapalone świeczki i śpiewały anielsko. Pettson, który jeszcze na dobre się nie obudził, myślał, że był w niebie. Od tamtego czasu uważał, że pochód Świętej Łucji to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie można przeżyć. 
Ale Findus nie wiedział za bardzo, co to był pochód Świętej Łucji, więc kiedy w radiu skończyli śpiewać, Pettson opowiedział mu, jak to pięknie wygląda, gdy dziewczęta idą w pochodzi, trzymając w rękach świeczki.
Findus słuchał i próbował sobie wyobrazić taki pochód.
- Czy Łucje muszą być dziewczynkami? - spytał.
- Cóż, może i nie muszą - odpowiedział Pettson. - W każdym razie nie powinny być staruszkami z brodą, tak uważam.
- Chodziło mi bardziej o to, czy Łucją może być kot.
- Tak, kot może, kot to co innego. Chcesz być Łucją?
- Tak - odpowiedział Findus radośnie. - Ze świeczką na głowie.
Pettson poszukał specjalnego małego świecznika. który pasował na głowę Findusa jak hełm i włożył do niego świeczkę.. Z pomocą sznurka zawiązanego pod brodą trzymał się on na kocie całkiem dobrze.
W starej powłoczce na  poduszkę Pettson wyciął dziury na głowę i ręce, tak że powstała bardzo ładna szata.
- Całkiem ładnie to wygląda. teraz musisz tylko uważać, żeby nie podpalić domu. Dostaniesz tackę z kawą i pierniczkami, a potem możesz wejść do kuchni i być moją Łucją."








"Po jedzeniu Pettsonowi przypomniało się, że miał wziąć ze sobą do stolarni dwa małe kółeczka. Gdy nie znalazł ich na komodzie, zamruczał i zaklął pod nosem. Zaczął poszukiwania coraz bardziej zdenerwowany. 
- Ja chyba zwariuję! Przynajmniej godzinę szukałam dziś tych kółeczek i znów gdzieś zginęły. Że też nigdy nie mogę utrzymać porządku w moich rzeczach. FINDUS! Widziałeś gdzieś parę małych kółeczek?
- Niee..
- Położyłem je na komodzie w sypialni, a teraz ich tam nie ma. Można zwariować...
Podenerwowany chodził po domu, stale szukając kółek.
Findus poczuł się winny. Zrozumiał, że musi oddać kółka, w przeciwnym razie Pettson będzie tak chodził i szukał, i przeklinał aż do Wigilii, a to z pewnością nie będzie dla nikogo przyjemne. "Żeby tylko się nie zdenerwował. Zazwyczaj jest bardzo miły, ale czasem potrafi się porządnie zezłościć, szczególnie po kilku godzinach szukania. Najlepiej będzie, jeśli dostanie prezent od razu, żeby już mieć to z głowy." - pomyślał Findus i pobiegł przynieść pakunek.
- Prezent bożonarodzeniowy z wyprzedzeniem! - powiedział, podając staruszkowi paczkę.
Pettson zdziwił się, że dostał prezent w środku dnia. Otwierając go, ciągle jeszcze miał ponurą minę, ale gdy zobaczył, co było w środku, cały się rozpromienił. 
- To one! Znalazłeś je na komodzie? I zdążyłeś nawet zapakować w papier! Sprytny kot. Tak, to można nazwać prawdziwym prezentem KOŁO bożonarodzeniowym, dokładnie tego życzyłem sobie w tym momencie."








Media Rodzina




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz