wtorek, 4 listopada 2014

"A JEŚLI ZOSTANĘ..." Barbara Ciwoniuk


Ta książka będzie dla każdego, kto po nią sięgnie, czymś innym. Jest tak wciągająca i wielowątkowa, że trudno  w kilku zdaniach ująć opisywaną fabułę. Jest w niej tak dużo emocji i barwnych postaci, że nie zaryzykuję, by je ty wszystkie po kolei wymienić. Jeszcze coś zgubię, pominę, a książka ta na to nie zasłużyła. Z całym swym bogactwem wydarzeń, szerokim wachlarzem opisywanym uczuć i wielością tematów podejmowanych przez autorkę, stanowi obraz pełnego przeglądu życiowych decyzji, problemów i konsekwencji z jakimi przyszło dziś zmierzyć się nastolatkom. Jako rodzic i nauczyciel byłam zaskoczona poruszoną w książce nową filozofią szkolną, całkowicie zmieniającą zasady postępowania z uczniami  oraz sposobem nauczania. Autorem ich jest Amerykanin Ron Clark. Dla mnie było to prawdziwe odkrycie. Warto poznać i wgłębić się w jego kodeks 55 zasad. Gdyby każda szkoła przejęła go i wcieliła w życie nie byłoby żadnych "cywilizacyjnych chorób" współczesnej edukacji. Te zasady są tak proste i łatwe w zrozumieniu, że aż śmieszne. A jednak tak trudno się nimi posługiwać, nie tyle uczniom, co samej kadrze szkolnej. Bo tak ciężko zmienić skostniałe przez lata władcze i roszczeniowe podejście do młodego człowieka. A szkoda, wielka szkoda, bo rezultaty byłyby imponujące.
Bohaterka spotyka się z eksperymentalnym traktowaniem uczniów i siebie nawzajem w najcięższym okresie swojego życia. W chwili największego bólu i samotności - po stracie rodziców. Nie potrafi sobie z  tym poradzić. Sytuację pogarsza rozpieszczona  kuzynka, u której musi zamieszkać. Kiedy załamana Wiktoria traci nadzieję na to, że spotka ją jeszcze cokolwiek dobrego, wtedy trafia przypadkiem do klasy II d - "Bugsów". Ciepłe przyjęcie i przyjazna atmosfera ze strony klasy oraz mądre zasady jakimi "karmiła" uczniów wychowawczyni, pozwolą dziewczynie uwierzyć w ludzką życzliwość i szczerość intencji. Prawdziwe przyjaźnie, jakie Wiktoria nawiązuje, pomagają być odważną i zdecydowaną. Poznaje Mateusza, a rodząca się między nimi miłość odkryje na nowo sens istnienia. Serdecznie polecam!



"Zostawiam naczynia w zlewie i wycieram ręce. Siadam przy stole obok Lali i jak ona kładę nogi na sąsiednim krześle. W milczeniu gapię się na śpiącego psa.
Janka odrywa wzrok od wnętrza kartonika i przygląda mi się uważnie.
- No! Tak jest dużo lepiej! - chwali. - Kiedyś taka nie była!
- Jaka?
- Bezczelna! Nigdy się ze mną nie kłóciłaś, najwyżej rzucałaś zabawki i odchodziłaś obrażona, a teraz pyskujesz!
- Uczę się od mistrza!
Lala wybuchła śmiechem.
- Chyba wolę cię taką, wiesz? - uśmiecha się pojednawczo. - Może się jeszcze dogadamy?
- Wątpię.
- Mówię poważnie. Przed imprezą trzeba będzie zrobić zakupy: Ciastka, paluszki, chipsy, piwo...Pomożesz?
- Piwo? - zauważam obojętnie.
- A co? Jesteś zgorszona? Dla ciebie możemy kupić bezalkoholowe - przygląda mi się złośliwie. - Nie prosiłabym cię, ale Daria nie będzie mogła nam pomóc, nawet spóźni się na imprezę! Za to Majka...
- Z Majką nigdzie nie idę - oświadczyła stanowczo. - O? A to dlaczego? - pyta zdumiona.
- Nie lubi mnie.
- Skąd wiesz? Chyba ze sobą nawet nie pogadałyście...
- I nie będziemy rozmawiać! Myślisz, że nie słyszę, jak ciągle nazywa mnie wieśniarą?
Janka ostawia pojemnik na stół, rzuca obok niego dokładnie oblizaną łyżeczkę i kiwa głową.
- OK. Zgoda. Może raz czy dwa tak jej się wymknęło... Nic na to nie poradzę, że jesteś ze wsi.
- Jasne. "Jeśli coś jest wsiowa, to jest wsiowe i nic tego nie zmieni", tak? Czyli co? Mam to spokojnie znosić?
- A w twojej świętoszkowatej klasie tak nie mówią? Nie bądź żyła i daj mi trochę tej sałatki!
- Może mówią, ale ja tego nie słyszałam. - Podnoszę się i podaję jej salaterkę, talerzyk i sztućce.
Janka nakłada sobie stertkę i zaczyna ją dziobać widelcem.
- hmm...niezłe! To może coś z tym zrób... Zamiast roztkliwiać się nad sobą, ubierz się inaczej, wystrój, żeby tego nie było widać!
- Czego?
- Wiochy! Ubierz się...
- ... na przykład w ciuchy, których ty już nie chcesz nosić?
- Nawet! Przynajmniej one są markowe?
- A po czym wy to poznajecie? Po czym to widać? Gdyby Majka nie wiedziała, że jestem ze wsi, to też by tak o mnie mówiła?
- Też. - Lala przygląda mi się chłodno, krytycznie. - Nie dbasz o siebie! Musisz się odpowiednio ubrać, zrobić coś z włosami, z twarzą. Kiedy się na ciebie spojrzy , od razu widać, że...
- Co?
- ... Ze z kosmetyków to dla ciebie ciągle najlepszym kremem jest nivea!
- Bo wcale nie jest taki zły - mruczę pod nosem.
- Miałaś kiedyś chłopaka? - naciska Janka.
- Nie. A co? Może w wieku czternastu lat już powinnam?
- No, niedługo będzie piętnaście! - zauważa kąśliwie. - Dla chłopaka przynajmniej byś stroiła!
- Skąd wiesz? A ty... miałaś?
- Pewnie. Wielu! I wiesz co, ciemnoto? Tylko nie padnij, gdy ci to powiem: większość dziewczyn w tym wieku ma już pierwszy raz za sobą!
- Myślisz, że ci uwierzę? Tak jest tylko w głupich, amerykańskich filmach!
- W polskich też! Ale czy ty w ogóle miałaś szansę obejrzeć jakiś ludzki film tam... w wiosce? Na przykład "Galerianki"?
- Mam już dość tej pogawędki. Jeszcze chwila i zrobię się czerwona jak burak. A burak... przecież w ich języku to słowo też oznacza człowieka ze wsi! Jestem nieszczęśliwa i zła na siebie, ponieważ moje pyskowanie i postanowienie, że zawsze będę z nią szczera, niczego nie zmieniły. Przy Lali nadal czuję się źle, jak ostatni śmieć - tak dosadnie określała ten stan Brygida, gdy rok temu zaczęłyśmy dojeżdżać do gimnazjum! Brygida szybko nabawiła się tam bzdurnych kompleksów i czuła się wyjątkowo paskudnie.
Janka widzi mój stan i uśmiecha się do mnie z wyższością.
- Jasne. Matka wbiła ci do głowy, że to jest straszne i niedozwolone, i że takie rzeczy robi się dopiero po ślubie...
Zrywam się z krzesła i przerywam jej podniesionym głosem:
- Moja mam nie zdążyła mi niczego powiedzieć! N i e  z d ą ż y ł a! Rozumiesz? I nie mów za nią!... już nigdy więcej nie insynuuj jej podobnych rzeczy!"

Wydawnictwo Literatura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz