środa, 10 grudnia 2014

"JAK KRZYŚ I BRYŚ ZDOBYWALI HALO" Katarzyna Matejek, Ewa Bieniak-Haremska



Piękna opowieść o wielkiej mocy dziecięcych marzeń, które są w stanie odmienić człowieka i świat. Historia ocieplona jest spokojnymi barwami wspaniałych ilustracji. Książeczka w sam raz na wieczorne spotkania rodziców z dziećmi przed snem. To, że dzieci mają wyobraźnię nie jest tajemnicą, ale że tak bogatą jak małego Krzysia, nie każda mama czy tata zdaje sobie z tego sprawy. Dążąc do spełnienia swojego życzenia dziecko przemierza cały dostępny mu świat dorosłych oraz własny baśniowy, by w końcu odkryć, że wszystko tak naprawdę jest w zasięgu ręki. Nie byłoby to jednak możliwe bez przyjaźni. Ta, zawarta z psem, jest najbardziej trwała i najpiękniejsza na świecie, bo trwa do końca życia. Krzyś i Bryś nigdy się nie rozstawali, ale w nocy nie mogli ze sobą rozmawiać, a co gorsza, słuchać wspólnie bajek taty na dobranoc. Po odmowie zakupienia telefonu komórkowego przez rodziców, chłopiec szuka innego rozwiązania. Wymyśla różne sposoby na to, by mogli być razem również po zmroku. Główka pełna pomysłów podpowiada najdziwniejsze rozwiązania, które tylko dzieci i zwierzęta mogą traktować poważnie. Dlatego też zwraca się o radę do konia, kury, gęsi i kota. Zapuszcza długie włosy i wciera skrzyp, planuje spotkanie z kosmitami i podróż na księżyc, byle by tylko spełnić marzenie. Kochający ponad wszystko swojego przyjaciela Krzyś chciałby być z nim zawsze w kontakcie. HALO ma mu to umożliwić, ale zdobycie go nie jest takie proste. Wspólne pokonywanie trudności i przeciwieństw losu jeszcze bardziej zbliża do siebie bohaterów i utrwala łączącą ich więź. Czy uda im się w końcu wspólnie usłyszeć bajkę taty o Panu Samolociku? Tego dowiecie się z tej sympatycznej bajeczki. Polecam.



"Ze wszystkich sklepów w mieście Krzysiowi spodobał się jedynie szewski. Było w nim pełno gwoździ i słoiczków z farbkami. Z górnych półek zwisały płachty gumy, a w kątach stała gąbka w rolkach. Śmierdziało też trochę klejem. Z wielkich szpulek odwijały się kolorowe sznurki, aż dziw, że wszystkie się ze sobą nie poplątały. Sprzedawca jednak radził sobie ze wszystkim doskonale - przeskakiwał nad pudłami, wspinał się po drabince. Krzyś pomyślał, że kto wie, może mógłby kiedyś zostać kimś takim.
- Sznurek do rozwieszania prania? - upewnił się sprzedawca. - Oczywiście, że mamy. Ile metrów odmierzyć? Dziesięć? Już się robi!
- Raz, dwa, trzy, cztery, pięć - liczył kolejne metry Krzyś, a szpulka kręciła się i terkotała. - Sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć.
Zapragnął, by mama kupiła więcej sznurka, bo miał wielką ochotę sprawdzić, do ilu umie liczyć. Ale sprzedawca właśnie przeciął sznur nożykiem.
- Dziesięć metrów - podsumował mierzenie. - Coś jeszcze dla pani?
- Hm...hm... - namyślała się mama, ale nic nie przychodziło jej do głowy, bo cały czas myślała o nowej fryzurze. - Krzysiu, czy my nie potrzebujemy czegoś jeszcze?
Chłopiec rozejrzał się po sklepie. "Ejże, Krzysiu - zabrzmiał mu w głowie głos Brysia - a może na którejś szpulce jest nawinięte halo?"
- Czy ...czy ma pan może halo? - zapytał więc Krzyś niepewnie, nie odrywając oczu od srebrzystej szpulki.
- Halo...? Hm... ach, no tak, mam. Proszę - odparł sprzedawca i wyjął spod lady telefon z słuchawką. - Chciałbyś do kogoś zadzwonić?
A jakże! Przecież Krzyś nie marzył o niczym innym, jak tylko o tym, żeby móc zadzwonić do Brysia! Jednak potrzebował mieć własne halo i to na wieczór. Dlatego pokręcił przecząco głową."


 Wydawnictwo BIS




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz