niedziela, 1 listopada 2015

"ŁOWCA SŁÓW" Susin Nielsen



Książkę "połyka się" w jeden wieczór. Nie wiem co bardziej mnie wciągnęło. Czy emocjonujący styl pisarski, czy pomysł na fabułę czy oryginalny bieg akcji. Sam bohater - nastolatek już wzbudza spore zainteresowanie. Nie spotyka się raczej, by chłopak w wieku 12 lat miał większe problemy w szkole z kolegami? Ale on nie jest jak każdy przeciętny uczeń. Wychowywany przez nadopiekuńczą matkę, chroniony przed wszelkim ryzykiem i niebezpieczeństwem, uczulony na orzeszki arachidowe sam siebie uważa za odmieńca. Ciągłe przenosiny z miasta do miasta nie pozwalają mu na zawieranie przyjaźni. Trzech kolegów zirytowanych jego dziwactwami ciągle mu dokuczają, ale gdy dochodzi do poważnego wypadku, matka postanawia o zabraniu syna ze szkoły. Odtąd Ambroży siedzi całymi dniami w pokoju, ucząc się korespondencyjnie. Nudę pozostałego wolnego czasu wypełnia mu intrygująca znajomość z sąsiadem - synem właścicielki domu. Swoim powrotem z więzienia wprowadził zamieszanie w obu rodzinach. Młodych mężczyzn łączy pasja układania słów.  Panujący początkowo między obojgiem strach, dystans i niechęć ustępuje szczeremu zainteresowaniu, a nawet przyjaźni. Tylko ciągle bojąca się i nerwowa matka naszego bohatera nie daje się przekonać złodziejowi i narkomanowi. Do samego końca unika konfrontacji i rozmowy z Cosmo, obawiając się złego wpływu byłego więźnia na syna. Los chciał jednak inaczej. Ambroży pozbawiony uczucia wcześnie zmarłego ojca znalazł oparcie w sąsiedzie, a ten dzięki pomocy upartego podopiecznego odnalazł nowy sens życia, a przypadkiem także miłość do Amandy. Każdy z nich uważając siebie za nieudacznika dał drugiemu coś, co zmieniło na zawsze ich spojrzenie na świat. Niebagatelną rolę odegrały tu również litery i słowa, które połączyły ludzi oraz ich losy. Gra scrabble nie tylko stanowi tło historii dodając jej dynamiki i głębi, ale stała się niejako główną postacią występującą w lekturze doprowadzając do rozwiązania wszystkich problemów bohaterów.  Bardzo optymistyczna, fajna powieść młodzieżowa. Szczerze polecam!




"Miałem złe przeczucia. bardzo złe. Dlatego zamiast wrócić do mieszkania, obiegłem dom i wślizgnąłem się do chevroleta. Czekałem skulony na podłodze za przednim siedzeniem.
Kilka minut później Cosmo wsiadł i odjechał.
Podróż trwała niespełna pół godziny. Nogi mi ścierpły, a pasek od spodni boleśnie wpijał się w ciało, blokując krwiobieg. Zaczynałem się martwić, że jeśli Cosmo wybrał się na dłuższą przejażdżkę, trzeba mi będzie amputować wszystko od pasa w dół. Przerażony tą myślą, postanowiłem zmienić pozycję. Wykorzystałem moment, gdy przeraźliwie głośno zabrzmiał klakson innego auta mknącego w pobliżu, i przesunąłem się nieco.
Z nowego miejsca niewiele widziałem przez okna samochodu, ale zorientowałem się, że jesteśmy w szemranej dzielnicy. Mignęło mi kilka budynków, które miały okna zabite dechami. Po ulicach kręcili się żałośni osobnicy o koszmarnym wyglądzie, bardziej podobni do zombiaków niż do normalnych ludzi. Paru łaziło między autami, jakby nie dbali o to, czy zginą pod kołami, czy cudem przeżyją. Szczerze mówiąc, zdjął mnie strach. Żałowałem teraz, że nie zostałem w domu. 
Nie miałem pojęcia, czy to ze strachu, czy z powodu kłopotów z trawieniem poczułem nagle, że muszę puścić bąka. Zrobiłem to wolno, wolniusieńko. Cosmo wprawdzie nie słyszał mojego pierdzenia, lecz nieuchronnie poczuł smród. Wszystkie okna były zamknięte.
- Koszmar. Ależ tu cuchnie! - usłyszałem mamrotanie. Łudziłem się, że otworzy okna, lecz uznał pewnie, że śmierdzi na zewnątrz, więc pozostały zamknięte.
Gdy zaczynało mi się zbierać na mdłości, Cosmo na szczęście zatrzymał się przy krawężniku. Skuliłem się znowu i poczułem powiew świeżego powietrza, gdy opuścił szybę po stronie kierowcy.
- Hejka. Macie towar? - usłyszałem jego głos.
Nagle ujrzałem przy oknie dwóch oprychów: gościa z długimi tłustymi kudłami i łysola bez jednego włoska na wytatuowanym łbie: niebieskawe łapsko ściskało mu czachę. Zwinąłem się w kłębek.
- Co byś chciał?
- Cokolwiek - burknął Cosmo.
- Masz kasę - jest towar - odparł wytatuowany i sięgnął do kieszeni.
Długowłosy brudas zajrzał do środka przez tylną szybę i mnie zobaczył.
- Dla szczyla też weźmiesz działeczkę?
Ojejku!
Cosmo odwrócił się powoli. Wyprostowałem się i pomachałem mu nieśmiało.
- Siemanko - wyjąkałem."



Wydawnictwo Akapit-Press




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz