czwartek, 29 października 2015

"WYCISKACZ DO ŁEZ" Agnieszka Tyszka

Cóż, będę się powtarzać, ale to znów świetna propozycja dla młodzieży. Uwaga - czyta się ją jednym tchem, śmieje się całym gardłem, bawi się do końca i uczy mimo woli. Młodość bohaterki nie należy do wymarzonych. Wychowywana przez ciągle zajętą mamę, bez ojca, rodzeństwa. Nie dogaduje się z rodzicielką, dodatkowo zmuszona jest pośredniczyć między nią a ciotką, choć napięte stosunki między dorosłymi siostrami nie są do końca zrozumiałe dla Marianny. W szkole, gdzie rządzą siostry zakonne życie również nie jest idyllą. Uczennice próbują się buntować, tworzyć własną gazetkę będącą odskocznią od surowych zasad, szpiegowskich zabiegów Tekli Koszarek, zbytniej kontroli Marii Immaculaty. Oj, ciężko być dorastającą nastolatką. W biegu między nauką, dodatkową pracą i depresją mamy nasza bohaterka doświadcza pierwszej miłości i przemiany w Niebieskiego Motyla. To zdecydowanie najpiękniejsze uczucie jakiego doznała, pozwoliło jej bowiem wiele rzeczy zrozumieć. Spotkania z tajemniczą panią Norą dodają nudnemu życiu magii. Marianna przeżywa coraz więcej zaskakujących momentów, a nawet niewytłumaczalnych logicznie wydarzeń. Z szarej myszki staje się osobą mającą wpływ na inne osoby, zmieniającą ich spojrzenie na świat. Bardzo pozytywna i mądra powieść, nie tylko dla nastolatek. Polecam. 


"Pod lokal dwadzieścia dwa dziewczyna dotarła trochę wcześniej niż zwykle. Zadzwoniła raz, potem drugi, ale nikt nie otwierał. Może pni Nora dokądś się wybrała i nie zdążyła jeszcze wrócić? Ale przecież w jej przypadku to nie było takie proste... Może po prostu trzeba poczekać. Dziewczyna już miała przysiąść na okiennym parapecie, gdy drzwi nagle się otworzyły. Stanął w nich chłopak, ubrany na czarno od stóp do głów,  burzą czarnych loków nad pochmurnym obliczem.
Kolega Smutny? - przemknęło Mariannie przez myśl.
- O co chodzi? - zapytał ponury osobnik i przestąpił nerwowo z nogi na nogę.
- Ja... Jestem Marianna, sprzątam tutaj, to znaczy u pani Nory...
- Niemożliwe! Ja tu sprzątam! - zapewnił energicznie chłopak.
- O, to ty też? - zdziwiła się niezbyt inteligentnie Marianna i przypomniała sobie Wiolkę. Chcąc nie chcąc musiała parsknąć śmiechem, co osobnik przyjął z pewnym zdziwieniem.
- Ja cię już tutaj widziałam - oznajmiła dziewczyna. - I nie tylko tutaj. Mamy wspólnego znajomego - Tomka Nowalskiego...
- Nowal to twój znajomy? - wyraził zdziwienie Smutny.
- Prawie brat...
- A... No to wbijaj... Poczekamy razem.... Ja tu trochę posprzątałem, bo dzisiaj udało mi się wcześniej urwać z lekcji... - Chłopak szerzej otworzył drzwi i Marianna weszła do środka.
Dom wyglądał dziwnie, gdy nie było w nim gospodyni. Dziewczyna rozejrzała się niepewnie po przedpokoju i automatycznie skierowała się ku zielonym drzwiom, za którymi kryły się wszelkie sprzątające pomoce.
- Chyba nie będziesz tu szorować? - zapytał ironicznie chłopak, a Marianna roześmiała się na te słowa.
- Masz rację... To idiotyczny pomysł...
- Napijesz się herbaty? Przywiozłem z Krakowa zieloną z różą. To ulubiona herbata Babci Nory...
- Babci Nory?! - Marianna z osłupieniem spojrzała na Smutnego. To ma być wnuk pani Nory? Boże drogi! Określenie wnuk jakoś w ogóle do niego nie pasowało. Taki był jakiś... skołtuniony, zaplątany, osobny... Właśnie! Zupełnie osobny! Nie kojarzyły się z nim żadne rodziny, matki, ojcowie, rodzeństwo itp.
Chłopak spojrzał na Mariannę spode łba, jakby czytał w jej myślach.
- Wiem, o co ci chodzi... - burknął. - Wyglądam raczej na wnuka samego Belzebuba...
Coś w tym jest...- pomyślała Marianna, siląc się na uprzejmy grymas twarzy, który miał zaprzeczać słowom Smutnego.
- I prawdę mówiąc, jeśli mam być szczery... Nie czuję się niczyim wnukiem, synem ani bratem. To wszystko zawracanie głowy. Oni mnie kompletnie nie rozumieją. Ja ich kompletnie nie rozumiem. Jeden do jednego, można powiedzieć. Tylko to nie jest żaden mecz, a cholerna życie... - Chłopak zamilkł na chwilę. - Właściwie to czasem sam już nie wiem, kim się czuję... - dodał ciszej.
- Rozumiem cię... Ja też mam z tym kłopot, ale... Pomagają mi słowa...
- Mnie muzyka...
- Wiem. Od Tomka.
- A jakie słowa miałaś na myśli?
Marianna zamyśliła się. Czy to nie dziwne, ze ma ochotę mówić takie rzeczy temu dziwnemu osobnikowi? Ale z drugiej strony - był on niezaprzeczalnie wnukiem pani Nory, a jej obecność czyniła przecież Mariannę wyjątkowo rozmowną...
- Cudze, moje własne, zapisane w formie wierszy, zapamiętane z dzieciństwa... Różne...
- Piszesz wiersze? - zainteresował się Smutny, a Marianna kiwnęła głową, jakby przyznawała się do jakiejś wstydliwej choroby.
- O, to się świetnie składa! Niebieski Motyl! - tak się nazywa nasza kapela - szuka dobrych tekstów. Co o tym myślisz?"



Wydawnictwo Akapit-Press



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz