poniedziałek, 16 czerwca 2014

"ZALEDWIE KILKA DNI" Beata Ostrowicka



Cóż by nie mówić o nastolatkach, to nie mają oni łatwego życia. Można im zazdrościć młodego wieku, wolności czy swobody. I nawet jeśli sami chcemy powrotu do lat naszej młodości to, czy faktycznie zdecydowalibyśmy się na ten krok wstecz? Pomyślmy chwilkę, czy to napewno były czasy tak idealne, idylliczne i wspaniałe, jak to nam się teraz wydaje? Oczywiście, że tak, ale mówi to dorosła osoba, z perspektywy czasu, tęskniąca do pierwszych uniesień miłosnych, nocnych rozmów z przyajciółmi, adrenaliny podczas wyjazdów w nieznane.  Ale nastolatek temu nie przytaknie. Bo nie wie, że za parę lat  zacznie się prawdziwe życie w postaci odpowiedzialności za rodzinę, sztywnych zasady postępowania, czy nudnej i wyczerpującej pracy. 
Młody człowiek przeżywa kłopoty i problemy ze zdwojoną siłą, z przeświadczeniem, że nikt go nie rozumie i nikt nie jest w stanie mu pomóc. Buntuje się więc przeciwko rodzicielskim zakazom i szkolnym obowiązkom. Ważne jest tu i teraz, nieważne zaś, że swoim postępowaniem może spali za sobą mosty. Ciągle zajęci swoimi sprawami dorośli w oczach swoich dzieci tracą autorytet. Jedynym ratunkiem i wsparciem okazują się być przyjaciele. A także pierwsze miłości, choć mogą one także rozczarować. Nastolatek przeważnie myśli o swoim życiu, że jest nudne i monotonne. Ale w jednej chwili może się to zmienić. W zaledwie kilka dni wszystko się może zdarzyć, coś co zmieni życie na długo. 
Silna przyjaźń Grażyny i Justyny została pewnego dnia wystawiona na prawdziwą próbę, kiedy to stanął między nimi chłopak. Obie zakochały się w nim na zabój, oczarowane jego męską delikatnością i zainteresowaniem, jakiego było dziewczynom wcześniej brak.  Szesnastolatki postanowiły o niego zawalczyć, co je tak oślepiło, że nie zauważyły bólu drugiej przyjciółki. Nie były w stanie ocenić obiektywnie sytaucji i dostrzec tego co najważniejsze.  Czy warto było narazić wieloletnią przyjaźń i pójść jak w ogień za Robertem? O tym doczytacie w książce Beaty Ostrowickiej -  "Zaledwie kilka dni". 
Życie rodzinne nastolatek jest tłem rozgrywających się zdarzeń, ale rodzice nie grają tu ważnych ról. Autorka udowadnia, że młodzież bardzo liczy na ich pomoc, ale dorośli często zawodzą. Unikają rozmów, traktują dzieci z góry, czym dystansują i oddalają się od przytłoczonych codziennością córek i synów. Potem dziwią się wagarom, złym ocenom, zbyt wczesnej ciąży czy ingerencji policji. Pozostając obojętnym wobec pytań młodzieży skazujemy ich na ciągłe błędy i coraz większe kłopoty. 
Ojczym Justyny jest wyraźną postacią fabuły, ale tylko z powodu ciągłej kontroli nad pasierbicą i żoną. Bohaterka widzi uległość mamy i buntuje się przeciwko takiej postawie. Frustruje ją brak reakcji ze strony rodzicielki oraz fałszywa nadopiekuńczość Antosia. Brat Justyny także zaczyna coraz częściej przyglądać się jej znajomym, a stojąc obok widzi prawdziwe intencje Roberta. Kto wie, czy  uwagi Michała nie wynikają z tego, że sam wpadł w kłopoty przez nieodpowiedzialność i pochopną decyzję. Teraz chce ustrzec siostrę przed podobną sytuacją. 
Brak zaufania, a może tylko takie wrażenie ze strony Justyny, plus kłopoty szkolne pogłębiają poczucie osamotnienia. Pustkę tę skutecznie zapełnił Robert. Przyjaźń nastolatek, będąca głównym nurtem książki, przechodzi kryzys, budzi pytanie o wartość takiej relacji między rówieśnikami. Czy jest na tyle silna by przetwać burzę i rowijać się nadal bez szwanku?
Seria wydawnictwa Literatura - "Plus minus 16" porusza, i bardzo poważne, i trywialne tematy. Czyli wszystko to, co dotyka i kształtuje dorastających ludzi. Takie książki jak ta, opisujące prawdziwe uczucia, troski i problemy nastolaktów mogą zdziałać cuda. Rodzi,c sięgający po nie, przypomni sobie wczesne lata swojej dorosłości, zrozumie co gnębi jego dziecko. Nastolatek zaś, przekona się, że obok niego jest wielu podobnych ludzi. Może dostrzeże także rozwiązanie dla siebie. Bardzo polecam. 



TU możecie znaleźć garść informacji o autorce książki.

"Jeszcze godzina i referat będzie skończony... Naraz słyszę telefon. Serce podchodzi mi do gardła.
- Do ciebie! - ryczy Leszek.
Wilgotną dłonią przyciskam słuchawkę do ucha.
- Słucham?
- Nawet nie wiesz, co się stało. Jestem taka szczęśliwa. Słuchaj...
Leszek robi do mnie miny, mama w kuchni kroi chleb, w pokoju ryczy telewizor, Antoś się znim kłóci... Rejestruję to wszystko, jakbym była pod wielkim, szklanym kloszem. Wolniej, ciszej... Jedyne, z czego zdaję sobie doskonale sprawę, to to, że Robert nie zadzwonił.
- Co się stało? - pytam tępo, choć wcale mnie to nie interesuje.
- Robert czekał na mnie pod szkołą! Rozumiesz? Czekał na mnie. Z malutkim bukiecikiem.
Chcę krzyknąć, że to miały być kwiaty dla mnie, ale gryzę się w język.
- To miło - mówię niewyraźnie, bo jestem bliska płaczu.
- A potem byliśmy na spacerze, potem u mnie, później go odprowadziłam na przystanek - śmieje się - potem on mnie do domu i teraz dzwonię... Czemu nic nei mówisz?
- Bo ty mówisz. Ja tylko słucham.
Nie chce mi się słuchać jej miłosnego szczebiotu. Gdyby siedziała w domu i nie przychodziła dzisiaj do szkoły, to ja bym dostała kwiaty i ja bym spędziła ten dzień z Robertem!
Wepchnęła się na moje miejsce!
Grażyna opowiadała i opowiadała, a ja mam ochotę trzasnąć słuchawką. Coś jej tam odmrukuję, przytakuję lub wydaję zdziwione "naprawdę?", ale o czym mówić, tego nie wiem.
Ona ma moje kwiaty!
Nareszcie kończy. Jestem rozbita na tysiąc kawałeczków. Wracam do śmietnika, gaszę światło i zwijam się w kłębek na materacu, a głowę przykrywam poduchą.
Nie cierpię jej! Nienawidzę! Czemu on nie dzwoni! Czemu nie martwi się, że mogło mi się przydarzyć coś złego?
Żeby od tych kwiatów dostała wysypki..."

Wydawnictwo Literatura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz