poniedziałek, 17 listopada 2014

"ZOSIA I GOSIA" Antje Szillat


Bliźniaczki Gosia i Zosia mają szczęście, bo mają siebie nawzajem. Pomimo odmiennych charakterów są dla siebie prawdziwą podporą. To jednak bardzo różne dziewczynki. Przeciwieństwa, można powiedzieć. Stąd różnice upodobań oraz poglądów. Każda z nich ma inne podejście do spraw szkolnych, domowych i osobistych,  ale wspólne kłopoty i "poważny problem" z psem zbliżają jeszcze bardziej do siebie siostry. Poznają swoje słabości i razem pokonują trudności. Gosia ma w końcu szansę spełnić swoje największe marzenie, a Zosia zrealizować plany muzyczne. Nie jest to jednak takie proste, kiedy jedna z bohaterek próbuje w tajemnicy udomowić psa, a druga jest okropnie nieśmiała. Na dodatek pojawia się trzecia koleżanka, która burzy dotychczasowy porządek. Wzajemna pomoc i zrozumienie czynią cuda. Zachęcam do zapoznania się z dziewczynkami i ich przygodami.

"Na psa urok"



"- Coś ci jest, Gosieńko, prawda?
Dziewczynka przełknęła ślinę. I pomyślała o Rzepie. I o kolanie. I o swojej siostrze, która czekała na dole obok małego dołka w ziemi. Jeszcze raz przełknęła ślinę.
- Ireneusz Pająk utopił się toalecie - wyszeptała. - Zosia czeka na dole w ogrodzie, bo chcemy go pochować. Ale ja po prostu nie potrafię go stamtąd wyjąć, bo...
Dalszą część wypowiedzi zastąpiło pociąganie nosem i szloch. Ale ciocia Diana usłyszała wystarczająco dużo. Trzema krokami doszła do Gosi, objęła ją i wyjęła chochlę z jej ręki.
- Idź  do Zosiuni do ogrodu - uśmiechnęła się smutno. - Zaraz tam przyjdę z waszym chomiczkiem.
Na dole na Gosię czekała zrozpaczona Zosia, którą tymczasem ogarnął okropny wstyd przed samą sobą. Tak wielki, ze nawet nie zauważyła, że siostra nie przyniosła Pająka.
- Jestem wstrętną starą małpą bez serca - powiedziała. - Jak mogłam choćby pomyśleć o tym, by zamienić Ireneusza Pająka na  innego Ireneusza Pająka? Przecież to jest...jest...
Wtedy do ogrodu weszła ciocia Diana i Zosia  nagle umilkła. Nie wiedziała, czemu ma się dziwić bardziej: pojawieniu się cioci Diany, czy jej szerokiemu uśmiechowi, który nijak nie pasował do uroczystości pogrzebowych chomika.
Gosia też była zaskoczona i zła jak sto diabłów. Dlaczego ciocia Diana tak  głupio się uśmiecha?
- Gdzie jest wasze pudełeczko, skarbeczki? - zatrajkotała wesołym tonem. - Czy chcecie go tak wprost włożyć do dziurki w ziemi?
Niesłychane. Zdanie m Zosi to było zupełnie niesłychane.
- Oczywiście, że mamy pudełko dla Pająka - zdenerwowała się Gosia. - Ale kompletnie nie rozumiem, co jest w tym wesołego?
Ciocia Diana zachichotała ochryple.
- Halilo, halilo, nie zachowujcie się tak, jakby to był koniec świata, bo przecież składamy do grobu starą wełnianą skarpetkę.
Zosia rozprostowała wąskie ramiona i głęboko zaczerpnęła powietrza.
- Starą skarpetkę?! - wybuchła. - Jak możesz tak mówić o Ireneuszu Pająku? To naprawdę jest draństwo. Nigdy bym cię o to nie posądzała. Nigdy, przenigdy!
Ciocia Diana w ogóle nie wyglądała, jakby miała poczucie winy.
- Nic nie zrobiłam - oświadczyła i ułożyła wargi w ciup, jakby miała zamiar je pomalować.
- Ależ zrobiłaś! - Zosia z wściekłością skrzyżowała ręce na piersi. - Jeszcze nie mam kłopotów ze słuchem.
Teraz ciocia Diana zaczęła się śmiać. Tak serdecznie, że chochla w jej dłoni zakołysała się niebezpiecznie.
- Ale za to ze wzrokiem masz, moje dziecko - wychrypiała.
- Phi! - prychnęła Gosia obrażona. - Cóż to ma znaczyć? Jak to: kłopoty ze wzrokiem?
- No cóż - zaśmiewała się dalej ciocia Diana. - Skoro pomyliłaś starą skarpetkę z ekologicznej wełny z chomiczkiem, to z całą pewnością masz kłopoty ze wzrokiem.
- Co takiego?! - niemal jednocześnie zaskrzeczały bliźniaczki.
Ciocia Diana podetknęła im chochlę tuż pod nos.
- To, że wasz żarłoczny chomiczek siedział sobie zadowolony na parapeciku, podczas gdy wasza cioteczka wyławiała z ubikacyjki jedną ze starych skarpeteczek Jerzyka z ekologicznej wełny. Wyławiała doskonała francuską chochlą do zupy, z czego Isabelle raczej na pewno się nie ucieszy."





Druga część to dalsze zmaganie się sióstr z codziennością. Tym razem ich myśli zaprząta dziadek, który dziwnie się zachowuje i unika kontaktu z rodziną. Ciekawskie i zaniepokojone nietypową sytuacją bohaterki zrobią wszystko, by pomóc seniorowi. Ciepłe i pogodne opowiadania przekonają do siebie, i starszych, i młodszych.  Polecam.

"Co trzy głowy to nie dwie"


"W drodze do domu spotkały panią Mariolę z jej peruwiańską suczką Miniusią, która była mała jak świnka morska i naga jak ogolona owca. Gosia i Zosia ledwie poznały panią Mariolę, bo pulchniutka wcześniej sympatia dziadka Ryśka zrobiła się chuda jak patyk. Ale oczywiście Rzep rozpoznał swoją ukochaną gołą Miniusię i pociągnął Gosię przez ulicę, gdzie suczka na wąskim pasie trawy obok chodnika załatwiała właśnie swój interesik. 
- Gosiu, Zosiu, jak  miło, że was znowu spotykam! - ucieszyła  się pani Mariola.  - A jak się miewa starszy pan Podkowiński?
- Nie spotyka się już pani z naszym dziadkiem? - spytał Zosia.
Pani Mariola zrobiła smutną minę.
- Niestety, nie.
- A dlaczego? - spytał Gosia.  Wreszcie udało się jej przywiązać do latarni Rzepa, który z radości prawie wykręcał salta.
Dolna warga pani Marioli zadrżała odrobinę, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Gdybym to ja wiedziała? - Pociągnęła nosem. - Z dnia na  dzień stwierdził, że będzie lepiej, jeśli przestaniemy się spotykać.
- Ups - powiedziała Zosia, bo nic lepszego nie przyszło jej do głowy. 
- A może dlatego, że pani tak bardzo schudła? - poddała pod myśl Gosia. Bo dziadek Rysiek nie lubił szczupłych kobiet. Przynajmniej nie w sprawach sercowych. Tak zawsze mówił.
Pani Mariola gwałtownie pokręciła głową.
- Ja tak strasznie schudłam dopiero wtedy, gdy przestaliśmy się spotykać. Z czystej rozpaczy, no wiecie..."



Wydawnictwo Debit

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz