piątek, 12 września 2014

"CIEKAWE CO BĘDZIE JUTRO?" Renata Piątkowska


Rozalka to przesympatyczna i wesoła dziewczynka, której przygody rozśmieszą każdego czytelnika. Jej naturalna ciekawość świata i "niewyczerpywalna" energia owocują niestworzonymi wprost zabawami. Kto inny były zdolny do pomalowania paznokci tacie podczas jego snu, jak nie rezolutne i dowcipne dziecko. Albo któż wymyśliłby uzdrawianie przeziębionej babci za pomocą psa, jak nie maluch z bardzo bujną wyobraźnią. 
Bohaterka również mianuje swojego drewnianego konika wilkiem z bajki o Czerwonym Kapturku oraz wymyśla sobie pasję zbierania odcisków stóp. Aby zdobyć upragnionego pupila: psa, wpada na szalony pomysł, by wyjść za mąż za jego właściciela. 
I jak tu przewidzieć co zrobią nasze dzieci? Nie sposób, ale dzięki temu, my rodzice, nie możemy się nudzić , bo nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro:-)



"W końcu obie ustaliły, że urządzą koncert. Taki prawdziwy, kiszkowy. Najpierw, przez cały dzień wykręcały się, jak mogły, od jedzenia. Potem, kiedy już były bardzo głodne, przebrały się w najładniejsze sukienki, usiadły na krzesełkach i czekały. Dziadek, którego zaprosiły na koncert, też czekał. Rozsiadł się wygodnie w swoim ulubionym fotelu i zastanawiał się, co też te pannice tym razem wymyśliły.
Rozalka zerkała na Zuzię, Zuzią na Rozalkę, a obie tak głodne, że bez gadania zjadłyby konia z kopytami i zagryzłyby brukselką. Dłuższy czas jakoś nic się nie działo. I nagle brzuchy zagrały. Nie za głośno, ale pięknie. Najpierw jeden pomruczał, potem w drugim zadudniło i w końcu oba zgodnie zabuczały. Znawca muzyki wyłowiłby jeszcze różne inne dźwięki, coś jakby chroboty, ciurkanie, szmery i gulgoty. Tak więc koncert się udał.
Dziewczynki były zachwycone i czekały tylko na oklaski. Ale widocznie tym razem zamiast marsza kiszki zagrały kołysankę, bo dziadek zasnął w swoim wygodnym fotelu i nie było komu cmokać z zachwytu i bić brawo.
- Och, z dorosłymi to tak zawsze - westchnęła Rozalka i razem z Zuzią pobiegły do kuchni na kolację."








"-Jestem rybką! - wołała Rozalka i szorowała brzuchem po dnie wanny, a woda pryskała dokoła.
Potem Rozalka lepiła z białej piany pierogi, a w mydelniczce gotowała niby zupę. Miała też pod ręką kolorową konewkę, a ta, jak wiadomo, jest najlepsza do robienia deszczu. Ale to nie wszystko. Rozalka lubiła też wynieść coś ukradkiem z kuchni i wsadzić do wanny. Później sprawdzała, czy różne rondelki, spodeczki albo ogórki potrafią pływać, czy nie.
- Ojej, chochla od razu tonie, a deska do krojenia pływa ja prawdziwa tratwa.
Rozalka jedną ręką robiła wielkie fale, a w drugiej trzymała konewkę i polewała wszystko dokoła.
Podczas takiego sztormu wykradzione z kuchni jabłka z trudem unosiły się na wodzie, a jajka wolały nurkować i kulać się dnie.
Rozalka bawiła się w najlepsze, kiedy w drzwiach łazienki pojawiła się mama.
- Rozalko, coś ty nawrzucała do tej wanny? Brakuje tylko,żebyś sprawdziła, czy mój kapelusz potrafi pływać - złościła się mama. - A może jeszcze wsadzisz dowodu placek z jagodami?
Mama nic o tym nie wiedziała, ale Rozalka już dawno to sprawdziła. Słomkowy kapelusza mamy pięknie pływa, a z placka robi się zaraz ciapa. Za to jagody można wyłowić i zjeść."






Wydawnictwo Literatura


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz