poniedziałek, 23 czerwca 2014

"ZA WSZELKĄ CENĘ" Katarzyna Ryrych

Świetna historia nie tylko dla młodzieży, w dodatku z wątkiem kryminalnym. Przy tym rozgrywa się na przepięnych wzgórzach włoskich. Tłem fabuły jest rodzinna tajemnica, którą próbuje rozwikłać bohaterka książki - Julia. Chce tym samym odnaleźć samą siebie. Odkąd pamięta w domu działy się dziwne rzeczy, niezbyt zrozumiałe dla dziecka. Teraz jako osoba dorosła, może przyjrzeć się temu bliżej, tym bardziej, że niespodziewanie otrzymuje w spadku, po zmarłej babci, dom we Włoszech.  Dlaczego seniorka uciekła od dziadka, gdzie przebywała, co porabiała? Po co tata kazał  Julii uczyć się od małego języka włoskiego? Wreszcie - co tak naprawdę wydarzyło się z ukochanym babci, kto ponosi winę za jego śmierć? 
Podczas nieformalnego śledztwa Julii, na jaw zaczęły wychodzić  nieznane dotąd  fakty oraz wątki, a  od nitki do kłębka i....Prawda ujrzała w końcu światło dzienne. Po drodze dziewczyna poznaje mnóstwo ciekawych ludzi i miejsc, które ją na tyle zafascynowały, że postanawia tu zostać dłużejn niż tylko na czas wakacji. Nic dziwnego. Cała książka emanuje ciepłem włoskiego słońca, zapachem świeżej bazyli i dojrzałych pomidrów oraz błogim spokojem popołudniowej sjesty. 
Niesamowita atmosfera książki przenosi czytelnika do Rzymu i okolic. Warto podkreślić, że pierwszoplanowe role grają tu również... koty. Zwłaszcza jeden, bardzo tajemniczy, ciągle krążacy wokół Julii. Bohaterka utożsamia go z Cateriną - babcią, naprowadzającą wnuczkę na odpowiednie tropy. W toku akcji dziewczyna nabywa również pierwszych  mądrości życiowych,  dojrzewa do wielu ważnych decyzji. Świetnie pasuje tu powiedzenie o tym, jak "zmiana siedzenia" może diametralnie zmienić "punkt  widzenia" naszych spraw. Jedym słowem nic nie dzieje się przypadkiem, a chcąc osiągnąć cel warto czasem zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę. Ale, czy za wszelką cenę? 



"Julia uderzyła się dłonią w czoło.
- Oczywiście! - zawołała. - To się trzyma kupy!
Porwała świeczkę i zostawiwszy Bentornatę w kuchni, pobiegła do pokoju babki.
Zdjęcia leżały dokładnie tam, gdzie je zostawiła.
- Trzyma się czego? - zapytała Bentornata, kiedy Julia pojawiła się w progu.
- Kupy - odzrekła Julia, kładąc zdjęcia na stole. - To takie polskie powiedzonko. Chodzi o to, że wszystko jest logiczne, rozumiesz?
Bentornata pokiwała głową.
- U nas tak się nie mówi. Świetnie znasz włoski, ale śmiesznie dobierasz słowa.
Julia usiadła na podłodze obok Bentornaty.
- Teraz już wiem, dlaczego ojcu tak bardzo zależało, żebym uczyła się włsokiego. Wszystkie moje koleżanki chodziły na angielski... Ja zaczęłam dopiero w szkole. Oczywiście  w szkole wszyscy byli lepsi ode mnie i gdyby nie Romeo...
- Romeo? - Brązowe oczy Bentornaty rozbłysły  z zaciekawieniem.
Julia pokiwała głową.
- Tak, Romeo.
Na ściennym zegarze dochodziła druga.
Bentornata rzuciła tęskne spojrzenie w stronę dwu opartych o ścianę materacy.
- Może... - zaczęła.
- Oczywiście. - Julia rzuciła jedne z materacy na podłogę. Wyjęła z kufra poduszkę i lekki koc i skierowała się w stronę sypialni.
- Hej, zaczekaj! - zawołała Bentornata, skacząc na jednej nodze w stronę posłania.
Julia zatrzymała się w progu.
- Nie masz ochoty spać sama z duchami? - zapytała ironicznie.
- Pomyślałam o tobie - odcięła się dziewczyna.
Tak, tak - mruknęła w myśli Julia. - Zasnę, a ta włoska żmija mnie udusi, bo jej ratownik rzucił na mnie okiem.
- Nie mam zamiaru cię morodować - powiedziała Bentornata, zupełnie jakby czytała w myślach Julii.
- Też pomysł - prychnęła Julia, ale położyła drugi materac po przeciwnej stronie kuchni i gdy Bentornata zdejmowała skarpetki, wsunęła pod poduszkę tasak.
- Ten Romeo... - zaczęła Bentornata.
Przed oczami Julii stanął Romeo, z grzywką opadającą na oczy, w czarnym, długim do ziemi płaszczu i ze srebrnym kolczykiem w uchu.
- Absolutnie sfiksowany facet - odparła. - Gość z innej planety, matrix, awatar. Słowem: artysta.
-Lubię artystów. - Z drugiej strony stołu dobiegło ziewnięcie.
- A ja ratowników - warknęła Julia.
Na chwilę zapadła cisza. Złowroga cisza - pomyślała Julia, ale w tej samej chwili Bentornata parsknęła śmiechem."

Wydawnictwo Literatura




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz