czwartek, 22 października 2015

"10 RZECZY, KTÓRE MUSICIE O MNIE WIEDZIEĆ" Ann M. Martin



"Jak wytrzymać z moją siostrą" oraz "10 rzeczy, które musicie o mnie wiedzieć" to świetne propozycje dla młodych nastolatek. Moja córka przeczytała obie książki i była zachwycona. Pochłonęła je w kilka wieczorów i pyta o część trzecią. Typowa historia o dziewczętach dla dziewcząt, którym nie obce są troski i problemy w wieku 10-14 lat. Główna bohaterka - Pearl, uczennica piątej klasy, przeżywa brak więzi ze starszą siostrą Lexi, nagłe bezrobocie taty, odwołanie wymarzonej wycieczki wakacyjnej i stresujący początek nowego roku szkolnego z nielubianymi koleżankami w klasie. Zwykłe i niezwykłe smutki, bliskie chyba każdemu dziecku. Mimo, że akcja rozgrywa się w USA, to dorastanie i dojrzewanie na całym świecie jest takie samo. Pełne rozczarowań i wątpliwości, nagłych eksplozji radości czy płaczu. Każdy to przeżył - wszystkie emocje naraz kształtujące przyszły charakter i osobowość ludzi dorosłych. Historia dostarcza nam również wesołych wydarzeń, a także wielkich sukcesów bohaterek. W obliczy krytycznej sytuacji w rodzinie odkrywają w sobie siłę i motywację do działania. Młodsza z sióstr przekonuje się nawet o swoim wielkim talencie. Ale utrata stałego dochodu i brak pieniędzy na wygodne, przyjemne życie zmusza do szukania nowych rozwiązań. Okazuje się, że domowe wakacje i kolacje, wspólne filmowe wieczory we własnych łóżkach czy zakupy w tańszych dyskontach niespodziewanie dostarczają wielu miłych przeżyć, ciekawych doświadczeń czy zaskakujących odkryć. Ku zaskoczeniu całej rodziny, każdy z członków zyskał dużo więcej niż się tego spodziewał, choć wydawać by się mogło, że zakończenie fabuły przyniesie coś całkowicie przeciwnego. Lektura jest bardzo ciepła i niezwykle optymistyczna. Polecam!



"Wzięłam klucze i wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą dokładnie drzwi, i pojechałam windą dwa piętra niżej. Wysiadła, podeszłam do drzwi państwa Olsonów i zapukałam. Odczekałam chwilę, ale nikt nie otworzył. Zapukałam ponownie, tym razem głośniej, w razie gdyby pani Olson grała na flecie i zagłuszała wszystkie inne dźwięki dochodzące z zewnątrz. Przyłożyłam ucho do drzwi, ale nie usłyszałam żadnych odgłosów.. Pukałam jeszcze klika razy, ale tak jak się spodziewałam, nikt mi nie otworzył. Chwyciłam za klamkę, choć wiedziałam, że nie powinnam była tego robić. Drzwi jednak były zamknięte.
Wróciłam do windy i zjechałam na sam dół. Na szczęście John był w recepcji.
- John! - zawołałam. - John!
Spojrzał na mnie spokojnie i zapytał:
- Pearl? Czy wszystko w porządku?
Pomyślałam jeszcze raz o tych dziennikarzach, którzy zadają ludziom tak głupie pytania, ale nie chciałam być dla Johna nieuprzejma, więc powiedziałam tylko na jednym oddechu:
- Nie! Gryzio wypadł przez okno! Ale na szczęście nic mu się nie stało. Wypadł na taras państwa Olsonów. Muszę go uratować, a ich nie ma w domu. - Przerwałam. - I to nie ja zostawiłam otwarte oko - dodałam.
John dzwonił już do Etienne, która była zarządcą naszego budynku. Pewnie nie będziecie zaskoczeni, że mówi ona z francuskim akcentem. Chwilę później wraz z Etienne stałam przed drzwiami państwa Olsonów, a ona trzymała w ręku największy pęk kluczy, jaki kiedykolwiek widziałam.
- Aha - powiedziała w końcu. - "Teeee, teeeee. To bendom teee" (dokładnie tak mówi). - Otworzyła drzwi i weszła do środka, wołając: - Pani Olson, panie Olson?
Nie było żadnej odpowiedzi, więc zwróciła się do mnie:
- W porządku Peall (zawsze źle wymawiała moje imię), możemy wejść.
Etienne poprowadziła mnie do szklanych drzwi wychodzących na taras. Na nim znajdowały się wygodne krzesła, różne rośliny, a na ziemi leżało opakowanie po flecie.
Myślałam, że Gryzio będzie na mnie czekał, bo przecież powiedziałam mu, żeby nigdzie się nie ruszał i nie panikował. Niestety, skakał z jednego krzesła na drugie, rozpaczliwie poszukując drogi ucieczki. Kiedy zobaczył Etienne, zamruczał groźnie i skoczył na ścianę tarasu. Gdyby z niej spadł, wylądowałby pięć pięter niżej na betonowym chodniku Dwunastej Ulicy. 
- Grzio! - krzyknęłam, wyobrażając sobie, co by się stało, gdyby Lexi wraz z rodzicami wracała właśnie do domu, a przed ich nogami wylądowałby na chodniku nasz kot.
Podeszła do niego i szybko złapałam go wpół. Weszłam do mieszkania państwa Olsonów, a Etienne zamknęła za mną drzwi na taras. Gryzio syczał i wyrywał się, ale ja mocno go trzymałam. Myślałam właśnie, że być może uda się całą przygodę utrzymać w tajemnicy, kiedy drzwi się otworzyły i do mieszkania weszła pani Olson wraz z Jasperem. Jasper to ogromny, groźny i bardzo głośny pies, który wcale nie jest przyjazny. 
Następne sekundy minęły mi jak w zwolnionym tempie. Pani Olson weszła do budynku  tylnymi drzwiami i oczywiście nie rozmawiała z Johnem. Była zszokowana, widząc Etienne, mnie i kota we własnym salonie. Powiedziała:
- Och! - I potknęła się o stojak na parasole, który przewrócił  się z hukiem.
Zanotowałam sobie, że będę musiała opowiedzieć o tym JB Trzeciemu.
Jasper podskoczył ze strachu, a Gryzio wyślizgnął się z moich ramion i lądując, zahaczył o pysk Jaspera, który zaczął wściekle ujadać.
Pani Olson krzyknęła:
- Zabierz TO stąd jak najszybciej!
- Staram się - odpowiedziałam."

Wydawnictwo Akapit-Press




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz