Razem z moją małą czytelniczką Olą przyznajemy, że ta część o przygodach Pettsona i Findusa bije na głowę poprzednią wczesniej opisywaną przeze mnie. Tu pomysły i kłopoty staruszka i jego kota są tak dziwne i śmieszne, że po prostu trudno było: mnie czytać spokojnie, a Oli słuchać bez ciągłego śmiania się! Obok "Nusi i braci łosi" podejrzewam , że i ta książka teraz stanie się ulubioną lekturą młodej słuchaczki. Ale również rysunki wbudzają salwy śmiechu, zwłaszcza uciekający przed bykiem Findus z zasłoną na ogonie oraz Pettson w jajecznej kałuży. Niesamowity jest malutki urywek przedstawiający kury ratujące jajka i przenoszące je na noszach!!! Gorzej to się, niestety, kończy dla staruszka, który zniszczył sobie 30-letnie spodnie, a po tym wszystkim we wsi zaczęły krążyć na jego temat niestworzone historie, które zrobiły z biednego Pettsona okropnego dziwaka. Ale to nic. Najważniejsze, że bohaterowie osiągnęli cel i w końcu zasiedli do wspaniałej uczty i w spokoju świętowali urodziny Findusa!
Szczerze polecam tę książkę na chłodne, nudne dzionki, kiedy nuda snuje się po domu i nie wiadomo co ze sobą zrobić. Ponieważ po lekturze ma się wielką ochotę na naleśniki albo i nawet na tort naleśnikowy wykonany wspólnie z rodzinką. Jednym słowem - sama przyjemność, i dla oczu, i dla ucha, i dla podniebienia.
"Tort urodzinowy"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz