piątek, 9 maja 2014

"MOJA PIERWSZA KSIĄŻECZKA" Robert Stiller, Franciszka Themerson



Wydawnictwo FUNDACJA FESTINA LENTE znów mnie zadziwiło. Niekonwencjonalną publikacją. Brakuje takich perełek dla najmłodszych. "Moja pierwsza książeczka" to nie lekturka o pierwszych literkach, ale życiowe bajeczki dla małych ciekawskich czytelników. Niezwykle wyraźne, duże i przykuwające uwagę małych, bystrych oczek, ilustracje pozostaną długo w pamięci. Na pierwszy "look" powiązały mi się z dawnym wydaniem wierszy Jana Brzechwy ("Tańcowała igła z nitką", 1986),




który od lat leży na półce i cieszy teraz moje dzieci. Lecę więc do pokoju, szukam książki, patrzę ,a tam... autor ilustracji: Franciszka Themerson! Niesamowite! Ta sama artystka. Ależ mi to w głowie siedziało. Cieszę się bardzo, że znów mogę oglądać jej dzieła. A to informacja o autorce z Internetu, co również wprawiło mnie w zdumienie, bo okazuje się, że jest to rodowita Polka.

Franciszka Themerson (ur. 28.06.1907 w Warszawie, zm. 29.06.1988 w Londynie), polska plastyczka, żona Stefana Themersona. Była córką malarza Jakuba Weinlesa  i pianistki Łucji z Kaufmanów. Kształciła się w Warszawskiej Akademii Muzycznej i warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1931 roku wyszła za mąż za Stefana Themersona, pisarza i filozofa. Razem z mężem realizowała filmy eksperymentalne i tworzyła Spółdzielnię Autorów Filmowych; była redaktorem artystycznym pisma "f.a." (film artystyczny). Ilustrowała książki męża, Jana Brzewchwy i Anny Świrszczyńskiej, a także czasopisma "Płomyk" i "Wiadomości Literackie". W 1937 roku  wyjechała z mężem do Francji. Od 1940 roku przebywała na stałe w Anglii; mąż dołączył dwa lata później.
Małżonkowie kontynuowali współpracę artystyczną w Londynie, Franciszka Themerson kierowała stroną artystyczną wydawnictwa rodzinnego Gaberbocchus Press i ilustrowała książki tej oficyny, ponadto tworzyła rysunki, obrazy oraz projektowała kostiumy i scenografie teatralne. Wykładała plastykę w kilku uczelniach. Miała wiele wystaw indywidualnych, m.in. w warszawskiej Zachęcie w 1964.

Cztery bajeczki na twardych prawie kartonowych stronach nie boją się dotyku małych rączek. Opowiadają o Koguciku , którego ciałem po śmierci opiekują się różne zwierzęta. 








"Kto poniesie trumnę? My! - 
Zapewnili strzyżyk
Ze strzyżycą. - Jedno trumnę,
A to drugie krzyżyk.

A kto z was odśpiewa psalm?
- Ja! - obiecał drozd
Siedzący na krzaku. - Dla mnie
To uciecha wprost."

Druga bajeczka to pełna gonitwy przygoda piernikowego człowieczka uciekającego przed zjedzeniem.







"Drobna Starsza Pani
Wziąwszy blachę z piekarnika,
Upiekła mężowi
Człowieczka z piernika.

A ten jej wyrób, czyli Piernik, nieduży człowieczek,
Paluszki miał z migdałów, oczka miał z czarnych porzeczek,
Ubrany w jak najbardziej brązowe ubranko,
Wszystko miał brązowe, spodnie, buty, całe wdzianko!

Lecz kiedy małżonkowi go podała Starsza Pani,
Piernik z kuchennej blachy skoczył, upieczony na niej,
I nie szczędząc swych brązowych nóg
Wziął podreptał na ulicę tak prędko jak mógł."

Dwie następne opowiastki są już bardziej znane polskim dzieciom: "Trzy małe świnki" oraz "Trzy niedźwiedzie". Są jednak bardziej rozbudowane i weselsze. Warto poznać i takie wersje.

"Wilk dmuchnął i dmuchnął, i tak dmuchał wciąż i buchał, dmuchał i buchał , a dom stał i wcale go nie słuchał.
Aż wilk się przekonał, że nie da rady, i tak przemówił:
- A ja wiem, gdzie rośnie piękna rzepa, mój prosiaku! Taka rzepa ci przypadłaby do smaku.
Na co prosiak spytał:
- Gdzie to jest?
- Och, niedaleko stąd, na polu  pana Kowalskiego. Przyjdę z rana i pójdziemy tam. Będziemy mieć niezły obiadek.
- Dobrze, panie bobrze! - zgodził sieprosiak. - O której tu przyjdziesz?
- O szóstej rano.
Wobec tego prosiaczek, cwaniaczek, wstał o piątej i nazbierał sobie tych rzep, bo nie kiep, zanim wilk pojawił się koło szóstej.
A wilk przyszedł i powiada:
-  Jesteś gotów, prosiaczku? Idziemy?
- Czy jestem gotów? Już tam byłem i wróciłem! Mam tej rzepy cały garnek na obiadek."


"Mała dziewczynka zobaczyła uroczy domek i podeszła do niego ścieżynką. Najpierw zajrzała przez okno, potem zerknęła przez dziurkę od klucza, wreszcie nie wypatrzywszy nikogo w domu, podniosła rygiel. Drzwi nie były zamknięte na klucz, bo Niedźwiedzie te były dobrymi Niedźwiedziami, więc nie robiąc nikomu krzywdy nie spodziewały się, aby ktokolwiek zechciał im wyrządzić krzywdę. Więc mała Zlotowłosa otworzyła sobie drzwi, weszła do środka i ucieszył ją widok owsianki na stole. Gdyby to była porządna, gzreczna dziewczynka, poczekałaby, aż Niedźwiedzie wrócą do domu, i może zaproszono by ją na śniadanie, ponieważ to były dobre Niedźwiedzie, trochę szorstkie, jak to zwyczajnie u Niedźwiedzi, ale mimo wszystko bardzo życzliwe i gościnne. Ona jednak była niegrzeczną dziewczynką i sama się poczęstowała."



Bajeczki mają specyficzny humor i niesamowity klimat, wprowadzają najmłodsze dziecko w świat mu dotąd nieznany. Pokazują co dzieje się z umarłym Kogucikiem, uczą, że nie da się uniknąc pewnych rzeczy i sytuacji, jak zjedzenie ciasteczka, które do tego celu zostało stworzone. 
Przetłumaczone z języka angielskiego przez Polaka Roberta Stillera pobudzają bogatą wyobraźnię dzieci i karmią ją fantastycznymi elementami, surrealistycznymi kęsami, by nadal się nadal rozwijała. 
Książka działa nie tylko na zmysł wzroku, dotyku, czy smaku (zwłaszcza u najmłodszych:-) ale także słuchu. Dołączona płyta, z czytanymi dwiema bajkami przez Piotra Fronczewskiego, to nie lada gratka dla wielbicieli głosu tego aktora. 


Polecam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz