wtorek, 26 maja 2015

"DZIECI W SIECI DOBRYCH MANIER" Zofia Staniszewska


Dzisiejsze życie składa się w dużej mierze  z internetu. Korzystamy z niego w pracy, domu, w wolnym czasie. Co za tym idzie również coraz młodsze dzieci sięgają po tablety, laptopy nie wyobrażając sobie innego sposobu odpoczynku czy nauki. W pewnych granicach jest to oczywiście dopuszczalne. Internet jest jednak nie tylko wspaniałym narzędziem edukacyjnym i informacyjnym, ale i również może stać się wielką, niebezpieczną przysłowiową studnią bez dna, która może wchłonąć bez opamiętania. Poza tym, to na tyle wielka przestrzeń, gdzie funkcjonuje na tyle dużo ludzi, iż muszą tu zaistnieć pewne zasady interaktywnego poruszania się, wzajemnego traktowania i obycia. Nie wszyscy jednak dostosowują się do tych obyczajowo przyjętych norm. Stąd wiele niekontrolowanego "hejtu" czy różnego rodzaju zagrożeń dotykających również nasze dzieci. Ważne więc by wiedzieć, co i jak robić, by się tego ustrzec. Najważniejsze jest oko rodzica, a także codzienna uwaga i granice jakie musi postawić, by z jednej strony nie wpaść w pułapkę nadmiernego korzystania z netu, a także nauczyć jak robić to z głową, czyli kulturalnie i świadomie. Ta książka z wielkim humorem dociera do najmłodszych dzięki przygodom bohaterów, jakie przeżyli podczas poznawania możliwości internetu. Zarówno tych wesołych, jak i nieprzyjemnych. Poucza, co robić by tych drugich było jak najmniej, a także jak serfować, by nie zrobić nikomu krzywdy i dobrze żyć z innymi. Bo to dobry obyczaj i miara naszej kultury osobistej. Kolorowe ilustracje i śmieszne opowiastki pomagają w przyjemnym odbiorze niezrozumiałych i trudnych pojęć. Prosty i czytelny przekaz  ułatwia zapamiętywanie i starszym, i młodszym. Po lekturze każdy czytelnik będzie wiedział, czy i jak wypada złożyć życzenia i wysłać wirtualny list - maila. Dowie się co to "like", oraz czy można umieszczać zdjęcia i filmiki w internecie. Nikt już nie będzie miał wątpliwości czy postępuje słusznie słuchając muzyki na lekcji czy rozmawiając przez komórkę w autobusie. Dobrze mieć taki poradnik pod ręką w domu. Warto zaglądać do niego by wiedzieć w jaki sposób bezpiecznie i roztropnie korzystać z dobrodziejstw sieci. Zachęcam do blogowania, udziału w forum czy tworzenia własnych stron. To świetny sposób na rozwijanie pasji czy wymianę poglądów, a także poznanie ciekawych ludzi. Oczywiście wszystko w ramach NETYKIETY czyli dobrych manier. Polecam.



"Zaczęła się kartkówka. Nauczyciel otworzył "Anię z Zielonego Wzgórza" w wersji oryginalnej i na tablicy napisał kilka zdań, które mieliśmy przetłumaczyć na polski. Rozmowę Maryli i Mateusza o Ani, którą przywieziono z sierocińca. Łatwe. Podobne słówka ćwiczyliśmy na ostatniej lekcji. Robert dyskretnie zaglądał do piórnika, wklepując angielski tekst i od czasu do czasu spoglądając nerwowo na nauczyciela.
Ale pan Janusz niczego nie zauważył.
Po dziesięciu minutach zabraliśmy kartki, a anglista spojrzał na pracę leżącą z wierzchu i wybuchnął zdrowym śmiechem. Śmiał się tak serdecznie, że my także zaczęliśmy chichotać, choć nie wiedzieliśmy , z czego. W końcu nauczyciel usiadł przy biurku, wyciągnął czerwony długopis i wystawił ocenę. Po ruchu ręki zgadliśmy, jaką. 
- Dawno się tak nie ubawiłem. Gdyby wystawiać oceny za rozśmieszanie, byłaby szóstka, ale nie ma tak dobrze. Jest jedynka. Robercie, z czego korzystałeś, tłumacząc ten tekst? Bo nie mów, że z własnej głowy.
Robert wstał cały czerwony i długo nic nie mówił. W końcu wydukał:
- Z internetowego tłumacza.
- Tak myślałem. Ściągałeś. - Pokiwał głową pan Jałkisz. - Niestety , nie wynaleziono jeszcze programów komputerowych, które w tym wypadku zastąpiłyby pracę człowieka. Tekst przetłumaczony przez komputer roi się od błędów i zabawnych nieporozumień. Dlatego od was oczekuję nie tylko wiedzy i inteligencji, ale także uczciwości. Żebyście będąc za granicą, potrafili bez problemu porozumieć się z obcokrajowcami. Pamiętacie o majowej wycieczce do Londynu?
- Pamiętamy - odpowiedzieliśmy chórem.
- A kto chciałby opracować trasę i listę atrakcji, które czekają nas w Londynie.
Zgłosiło się kilka osób. Nauczyciel popatrzył na nas, zatrzymując dłużej wzrok na Robercie. Po chwili mój kolega uniósł niepewnie rękę, a pan Jałkisz zwrócił się do niego:
- Wiedziałem, że się zgłosisz. No chłopie, to będzie twoja rehabilitacja po wpadce ze ściąganiem. Dobierz sobie jeszcze dwie osoby do pomocy - rzekł nauczyciel i oddał Robertowi sprawdzian. 
Kartka leżała na stole, więc zerknąłem na tekst:
    <> Ta dziewczyna musi być wysłany z powrotem do azylu. No cóż, ona jest naprawdę miły drobiazg, Marilla. To trochę szkoda, aby wysłać ją z powrotem do rezerwatu, kiedy jest tak ustawiony na pobyt tutaj.<>"




Wydawnictwo Debit


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz