niedziela, 13 grudnia 2009

KRÓLEWNA" Roksana Jędrzejewska- Wróbel

Książkę tę córka wygrała w konkursie na koronę królewny. Ola ma bardzo bujną wyobraźnię, do tego wielką chęć bycia królewską pannicą. Stąd jej codzienne przebieranki, potrafi również stworzyć strój z niczego. Tym razem korona była z liści jesiennych. Orginalna i piękna! Córka bardzo się ucieszyła z wyników, bo książki kocha ponad wszystko, a więc radości nie było końca! Dostarczenie jej do nas zbiegło się z utratą przez moją córkę pierwszego zęba. Nie muszę chyba mówić, że to nie lada wydarzenie w życiu    5 latka. "Królewna" zatem odegrała znaczącą rolę w przejściu córki z "okresu mleczakowego do stałego". Na pewno Ola zapamięta sobie to na całe życie. Cieszę się, że ten fakt kojarzyć będzie właśnie z tą śliczną i mądrą książeczką. Muszę przyznać, że moja dziewczynka ma coś w sobie  z tytułowej bohaterki i pewnie dlatego tak łatwo się z nią utożsamiła i polubiła. Abstrahując od tego, że własnie przeżywa okres bycia prawdziwą księżniczką. Nie posiada może wszystkich czy najpiękniejszych zabawek świata, ale sporo ich zalega na półkach. Głównie są to podarunki od rozpieszczających ją dziadków. Ma również młodszego brata, ale że jest to chłopak, a w dodatku ma niecałe 2 lata, to nie zawsze zabawa jest taka o jakiej marzy Ola. Tym bardziej więc chętnie słuchała o problemie Królewny. Obie dziewczynki często nie miały bowiem towarzysza zabaw i czuły się samotne. Dopiero miłe spotkania na podwórku ze zwykłymi dziećmi, proste z nimi zabawy i dużo spontanicznego śmiechu zmieniają Królewnę nie do poznania. Pomimo wcześniejszej niechęci, a nawet zazdrości wszystkie dzieci zrozumiały, że drogie zabawki to nie wszystko, a domowa pomoc rodzicom w ich obowiązkach jest potrzebna i wartościowa. Nawet nie musiałam specjalnie prosić córeczki o posprzątanie pokoju po przekształceniu go w piaskownicę. Ola nazywa siebie teraz Prawdziwe Grzeczną Królewną, z czym się w pełni zgadzam. Choć pewnie nie będzie to trwało wiecznie to jednak dumna jestem z mojej dorastającej córki, która również doceniła zabawy z młodszym Adasiem. To wszystkim wyszło na korzyść. Jednym słowem - świetna lekturka nie tylko dla dziewczynek, bo przecież nie brakuje też chłopców - książąt, których rodzice ciągle pracują i zapominają o tym, jak ważne jest wspólne spędzanie wolnego czasu. Polecam! A i jeszcze dodam tylko, że ilustracje pani Ewy Poklewskiej-Koziełło są tak piękne, iż nie sposób przejść obojętnie koło tej lekturki. Dla mnie to datkowy atut i często znak, że łączą się z mądrym słowem.
"Po śniadaniu Amelka ma czas na zabawę w specjalnym Pokoju Zabawkowym, pełnym sztywno wyprostowanych na półkach lalek i pluszowych zwierzaków - najpiękniejszych, jakie można sobie wyobrazić. Zabawek jest jednak zbyt wiele, aby wybrać tę ulubioną. Dlatego Amelka nie może się zdecydować. Czasami próbuje grać w jakąś pouczającą gręz którąś ze swoich dam do towarzystwa, ale ponieważ etykieta dworska zabrania królewnie przegrywać, jest to po prostu nudne. Dlatego Pokój Zabawkowy stoi zazwyczaj pusty, a Amelka spaceruje samotnie po pałacowym ogrodzie i wyobraża sobie, że ma siostrzyczkę lub braciszka, albo najlepiej i siostrzyczkę i braciszka, z którymi może się śmiać i grać w piłkę"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz