poniedziałek, 26 października 2009

"KARETA Z PIERNIKA" Wanda Chotomska


Wspaniała lektura dla przedszkolaka. Piękna legenda opisana przez znakomitą poetkę Wandę Chotomską, bajecznie urzekające ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło i tłumaczenie znakomitego anglisty oraz pisarza Pawła Beręsewicza. Ta mieszanka zaowocowała przecudnej urodą książeczką, którą bardzo przyjemnie jest wziąć do ręki. Sama radość dla ucha i oka, nie tylko dziecięcego. Potwierdzam. Warto wspomnieć, że wydana została w serii polsko-angielskiej, tak więc na pewno będziemy do tej książeczki powracać w ramach nauki języka obcego moich dzieci. Tak na marginesie dodam, że bardzo lubimy i cenimy sobie wydawnictwo Literatura, za świetnie wydawane pozycje czytelnicze. Od najmłodszych lat przyciągały moje pociechy wyraźnymi okładkami, żywymi kolorami oraz dużymi literami. Brawo, oby tak dalej! "Kareta z piernika" na stałe zagościła na stoliku Oli i Adama, skąd ciągle ściągają książki do oglądania i czytania. Obok niej jest również "Bajka o czasie" Elizy Piotrowskiej. Nie sposób czasem oderwać moich małych czytelników od tych lekturek. W duchu bardzo się z tego faktu oczywiście cieszę. A opowiastka ta prosta, ale jakże mądra jest. Cała rzecz w Toruniu ma miejsce, gdzie jak każdy wie, najlepsze pierniki wypiekają cukiernicy. Taki to właśnie najlepszy w swym fachu, mistrz cukierniczy parając się tym pysznym zawodem, kłopot miał jednak wielki. A mianowicie córkę chciał dobrze za mąż wydać, by szczęśliwa i bogata była. Ale choć ochotników do ręki cukiernika nie brakowało, to on wolał czekać na lepszą partię. W końcu Kasia się zakochała, ale ojciec o jej wybranku nawet słyszeć nie chciał. Wymyślił tylko jeden warunek, jak myślał trudny do spełnienia, więc nadal czekał na odpowiedniego zięcia. Ale zakochany Mikołajek nie tylko, że pracowity był, lecz także sprytny i przebiegły. I jak to w bajkach bywa tak i tu wygrała miłość także nawet surowy tata nie mógł nic na to poradzić. Co więcej, nawet cieszył się na weselu córki i pobłogosławił młodej parze. Cud, miód i ... pierniczki. Taka to była historyjka. Krótko mówiąc - palce lizać. Smacznego!

"Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet mnie nie było wtedy na świecie, żył w Toruniu cukiernik, mistrz nad mistrze w swoim zawodzie. Nikt w całym świecie nie piekł tak wspaniałych pączków i bułeczek, ciat i ciasteczek, tortów, rogalików i pierników - jak on.
I nikt w całym świecie nie miał takiej córki. Kasia miała na imię. Była ładna i miła, i zawsze uśmiechnięta, chociaż przez cały dzień bardzo zajęta. Od rana do wieczora pomagała ojcu w pracy, kręciła się jak fryga po sklepie i śpiewająco obsługiwała klientów:
- Proszę za dwa grosze
do bułeczek, rogalików,
do ciasteczek i pierników!
Tort królewski dla rodzinki,
a dla ptaków okruszynki! - śpiewała głośno i wesoło."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz