Wyobraźcie sobie taki obrazek: macie 5-letnie bardzo poszłuszne dziecko, wykonujące bez szemrania wszystko czego tylko zażadacie, nie butujące się i cichutkie, a za 20 lat już jako dorosły człowiek potulny, ale bez wizji swojej przyszłości, niezdecydowany i nieumiejący podjąć prostej decyzji, bo nie ma obok nikogo, kto by nakazywał i kierował życiem, jak to miało miejsce w dzieciństwie... Nie podoba mi się to!
Czy nieraz zdarzyło się Wam, że ktoś za Was zadecydował co macie robić, w co się ubrać, co i kiedy zjeść? No właśnie, jesteśmy dorośli i to my decydujemy o sobie i koniec! Ale nasze dzieci to co innego, prawda? One nie mogą mieć własnego zdania, bo się to kłóci z tym co chcemy MY- RODZICE. One są bezbronne i mają nas bezkrytycznie słuchać! No niestety moje szkraby tak usłuchliwe nie są, czasem myślę, że dobrze. A dlaczego? Bo zatracają wówczas swoją osobowość. Tak sobie myślę ( tak się pocieszam) kiedy po raz kolejny próbuję coś wyperswadować od mojego starszego dziecięcia , że przecież Olka ma już swój wiek i jakiś minimalny bagaż doświadczeń oraz własny charakterek, który na tyle się już wykształcił, iż sama wie, a przynajmniej powinna wiedzieć, czego i kiedy chce. Oczywiście nie mówię tu o każdej sytaucji i dziedzinie życia, ale takie podstawowe priorytety pozwalające odczuć córce, że jest odrębnym człowiekiem , muszą żyć własnym życiem i na to nic się nie poradzi. Ile to razy słyszę dziennie:"Ja chcę","Ja nie chcę","Proszę o to, nie tamto". Doszłam do wniosku, że nie mogę z tym walczyć. Kształtuje się młoda osóbka, która musi być ASERTYWNA, bo nie da sobie rady w dorosłym życiu. A jeśli ja "zabiję" w niej to co orginalne, niepowtarzalne i osobnicze to z tego wyjątkowego dziecka pozostanie szara, zwyczajna i pusta myszka. Nie pozostaje mi nic innego jak być cierpliwą i tylko próbować wskazywać dzieciom kierunek, boone same muszą obrać drogę, najwyżej z niej zawrócą bogatsze o sukcesy i błędy , na których nauczą się prawdziwego życia.
Książka "Ale ja tak chcę" to opwiastka o takim zbiorowisku drzewiaków, którzy mieszkając pod jednym dachem tak naprawdę żyją osobno, ale chcą mieć wpływ na innych zmieniając ich według swojego upodobania. Temu buntuje się NOWY, który nie przyjmuje ich wizji dobrej zabawy czy wyglądu. Jest w nim natomiast chęć poznania siebie nawzajem bez narzucania komukolwiek czegokolwiek. Ale dlaczego nikt tego nie dostrzega? Nikt nie pyta go o zdanie, o imię? Każdy widzi tylko siebie i swoje potrzeby. Taki niestety jest teraz świat. I my również traktując swoje dzieci jak "roboty", mające wykonywać nasze polecenia. Ale nie tracę nadziei, że gdzieś są ludzie bardziej przyjaźnie nastawieni do odmienności i oryginalności , którzy potrafią dostrzeć, uszanować i docenic odrębność. Bo NOWY, a tak naprawdę Czarnoludek spotyka w końcu przyjaciela, ktorego również ziomkowie odrzucili. Obaj narodzili się na nowo ... dla siebie, dla pięknej przyjaźni...
ilustracje: Krystyna Lipka-Sztarbałło
"Ale ja tak chcę"
Literatura
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz