środa, 7 lipca 2021

"MIESZKO, TY WIKINGU!" Grażyna Bąkiewicz


Ale historia...
Nie uwierzycie, podróże w przeszłość są możliwe! I to w szkole na lekcjach. A tak na poważnie, bardzo by się przydały. Bo choć szkoła nowoczesna to brakuje w niej tego co przykuje uwagę dzieci i prawdziwie zainteresuje. Samodzielne rozwiązywanie problemów i dociekanie prawdy na "własnej skórze" umożliwia młodym przyswojenie nauki w sposób naturalny i o wiele dla nich ciekawszy. Ślady takiego poznawania w głowach zostanie zostaną w głowach dłużej niż po przeczytaniu podręcznika czy zrobieniu notatki w zeszycie. Bohaterowie książki przeżywają przygody na każdej historii. To dopiero życie! Dostają zagadkę do rozwiązania i sami muszą sobie z nią poradzić . Ale uwaga!  Do dyspozycji nie mają typowych przyrządów naukowych. Bo i okoliczności przyrody i czasu były nietypowe - średniowiecze, a dokładniej wiek X. Skąd się tam wzięli? Nie uwierzycie. Historyk posiadał maszynę do przenoszenia w czasie. Niesamowite, a jakie praktyczne! Dzieciaki nie dość, że przeżywają przygody życia, to poznają fakty historyczne, które zapamiętają na zawsze. Aleks i jego przyjaciele podróżują więc po osi czasu, która nie szczędzi im ani śmiesznych ani dramatycznych wrażeń.





W ramach serii "Ale historia..." wydawnictwa Nasza Księgarnia są także dalsze losy grupki uczniów, którzy na lekcjach historii przemieszczają się w dalszym ciągu w czasie, doświadczając na własnej skórze najważniejszych wydarzeń z historii Polski. Poprzez rządy królów dynastycznych są świadkami obu wojen światowych i czasów PRL. 




    "...Z jakiegoś powodu nie wszedł od razu, tylko ostrożnie zajrzał do środka. Zerknąłem i ja. Zdziwiło mnie wszystko, co tam zobaczyłem: wysoki próg, brak okien i ognisko w centrum chaty. Normalnie ognisko! Ja nie mogę. W środku chałupy! Dym z paleniska unosił się ku stopowi i wylatywał przez otwór w dachu. Coś takiego! Zapalić się w sumie nie miało co, bo pomieszczenie było rozległe jak stodoła. I bez mebli! Pod ścianami ciągnęły się tylko ławy. Może coś tam jeszcze było, ale niewidoczne, bo pogrążone w mroku. Za to pięknie pachniało mięskiem, które piekło się na ruszcie.
- Wchodź - szepnął Łuczek i wepchnął mnie pierwszego, a sam schował się za mną.
Ledwo wszedłem, jedna z kobiet krzyknęła:
- Gdzieś ty się włóczył, huncwocie zatracony?! Roboty moc, a ty znikasz na pół dnia! Skaranie z takim leniem!
    Od razu się domyśliłem, że to mama Łuczka. Tysiąc lat, a nic siew tej kwestii nie zmieniło. Była taka sama jak wszystkie mamy. Niby się martwiła, ale jak zobaczyła, że nic sienie stało, to zamiast się cieszyć, rozwrzeszczała się. Zamachnęła się nawet ścierką i pewnie bym oberwał, gdybym nie potknął się o próg i nie zarył nosem w ognisku. Dopiero wtedy zorientowała się, że złości się na obcego. 
    Łuczek, nie bardzo przejęty krzykami swojej mamy, wskazał na mnie palcem.
- To Aleks - powiedział. - Uciekł handlarzom niewolników.
    Kobieta westchnęła.
- Już się bałam, że ciebie pojmali.
- Uciekłbym im. - Wzruszył ramionami. - Tak jak on. 
    I zaczął opowiadać, jak wpadliśmy w sieć na sarny, jak Grubego zatargaliśmy do znachorki, no i jak moich przyjaciół pognali nie wiadomo gdzie.
    Wokół nas utworzył się krąg dzieci i kobiet. To rodzina Łuczka i zdaje się, że wszyscy mieszkali w tej chacie. Pomyślałem, że mimo przestronności pomieszczenia mogło tu chwilami być tłoczno. 
- Ci zbóje zabrali cię od matki, biedaku - użalały się nade mną kobiety.
    Zrobiłem smutną minę, bo tego oczekiwały, ale rzecz w tym, że mama sama mnie tu wysłała. Nie dosłownie tu, ale do szkoły. A tłumaczyłem rano, że lepiej zostanę w domu, bo w szkole czyha na mnie mnóstwo niebezpieczeństw. No i proszę. Szkoda, że mnie teraz nie widzi. Pewnie gorzko by zapłakała...."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz