środa, 24 czerwca 2015

"JOWANKA I GANG SPOD GILOTYNY" Katarzyna Wasilkowska


Kto w dzieciństwie nie pragnął przeżyć fascynującej przygody, odnaleźć skarb w piwnicy lub na strychu? Któż nie należał do bandy czy gangu dzieciaków szukających nowych wrażeń łażąc po osiedlu czy pobliskim parku lub lesie? To oczywiste, że każdy. Kiedyś było łatwiej, rodzice nie bali się nas puszczać na podwórko, a  nawet dalej, nie przywoływali nas komórkami co kilkanaście minut sprawdzając co robimy. Teraz jest trudniej, swobody mniej, ale i dzieci już inne. Wolą posiedzieć w domu przed komputerem. Szkoda, bo przygoda, zabawa i tajemnica czai się tak samo wytęskniona do odkrycia jak kiedyś. Ale dzisiejsza rzeczywistość każe ukrócić wolność najmłodszym, świat stał się mniej przyjazny. Mimo wielkiego postępu cywilizacyjnego, a może właśnie przez to, nasze dzieci narażone są na większe niebezpieczeństwo. Przyjemnie więc poznać grupę dzieci odważnych i otwartych, jak za dawnych lat, głodnych samodzielnych wędrówek, zdobywania doświadczeń i smakowania życia na własnej skórze. Trzech chłopców i dziewczynka połączeni przyjaźnią i wspólną ławą szkolną poznają świat dookoła nich. Jowanka, Tomaszek, Wawrzynek i Franek to zgrana grupa pomagająca sobie wzajemnie w potrzebie i pocieszająca w trudnych chwilach. Życzę każdemu dziecku takich oddanych przyjaciół i prawdziwie  beztroskiej zabawy w dzieciństwie jak u bohaterów lektury. Polecam.






"Oliwka stała przy tablicy i recytowała: "Kto ty jesteś? Polak mały", kiedy pani Suchecka wyciągnęła szyję, zmarszczyła czoło tak mocno, że brwi złączyły się w jedną, w chrapy w nosie zaczęły jej chodzić jak u gończego psa. wstała powoli, nie przestając węszyć.
- Czyje to gazy? - wysyczała, przerywając Oliwce. - Pytam się, czyj to bąk?! Wszyscy wstać! - ryknęła i zaczęła przechadzać się między ławkami, a jej nos pracował jak oszalały. - Obrzydliwi gówniarze! Nie będziecie ze mnie szydzić, o nie, nie! Myślicie, że nie dowiem się, kto stoi za tym bąkiem? Otóż dowiem się, bo ja zawsze poznam, kto pierdzi w grupie. I będzie kara, i jeszcze jaka! Ale jestem litościwa. Ten tchórzliwy śmierdziel ma ostatnią szansę, żeby się przyznać i uratować resztę klasy.
W klasie było tak cicho, jakby wszyscy przestali nawet oddychać. Ci, którzy na początku chichotali, teraz stali zdenerwowani, nie wiedząc, czego się spodziewać.
- Na korytarz! - Suchecka wskazała palcem drzwi. Pod klasą kazała ustawić się wszystkim pod ścianą, jeden przy drugim. Pochylała się nad każdym i obwąchiwała.
- Ona jest rąbnięta - szepnął Wawrzek do stającego obok Franka. Wychowawczyni miała jednak słuch znacznie lepszy niż węch. Przerwała swój obchód i utkwiła wzrok w Wawrzyńcu, a jej twarz poczerwieniała. Zrobiła w jego stronę dwa kroku, kiedy nagle jak spod ziemi wyrósł obok magister Staniocha. Cała klasa z ulgą wyskandowała "dzień-do-bry", a pani Suchecka, jak gdyby nigdy nic, odezwała się rozanielonym: "czeeeść!". Magister Staniocha jednak nie był w dobrym nastroju.
- Salcia, coś ty nawbijała dyrektorce?
- Wejdźcie do klasy, dzieci - zaszczebiotała wychowawczyni.
Magister Staniocha otworzył drzwi sali i wszyscy wrócili na miejsca, spoglądając na siebie pytająco.
- Słuchaj, dzieciaki muszą mieć wuef, a ja mam program do zrobienia, to chyba jasne?
Klasa jeszcze bardziej nadstawiła uszu.
- Kochany, nikt im nie zabiera wuefu - lekceważąco machnęła ręką Suchecka. - Będą mieli mnóstwo ruchu. 
- Chyba nie mówisz o tych spacerach dokoła sali gimnastycznej? - zadudnił magister Staniocha, naprawdę nieźle wkurzony.
- Nie mówię o spacerach, tylko o polskim tańcu chodzonym - urażonym tonem odparła wychowawczyni. - Pani dyrektor doskonale zrozumiała konieczność nauczenia dzieci polskich tańców narodowych. Na Dzień Nauczyciela moja klasa zaprezentuje także poloneza, mazura, kujawiaka, oberka i krakowiaka.
Tomaszek szepnął do Franka:
- Uff, jak dobrze, że jestem zwolniony z wuefu!"



Wydawnictwo Literatura


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz