wtorek, 18 listopada 2014

"WIŚNIEWSCY. MOJA ZABAWNA RODZINKA", "RODZINKA SIĘ POWIĘKSZA" Chris Higgins


Rodzina Wiśniewskich to spora gromadka. Rodzice i pięcioro dzieci. Każdy inny, codziennie inna przygoda. Tam nie może być nudno.  Szkoła, dom, praca, ciągle coś się dzieje. Jest wiele radości, ale i też problemów. Narratorka książki - Matylda ciągle się czymś martwi. Najmłodsza Ania nie chce nic mówić, Marylka jest niegrzeczna, Stefan idzie do przedszkola, brukselka nie chce dojrzeć na święta, mamusia jest blada, kłótliwa babcia, cierpiące w ciemni nasionka pomidorów - to tylko niektóre ze zmartwień dziewczynki. Ale od czego jest rodzina. Z każdym kłopotem można sobie poradzić. Dodatkowo, kiedy ma się jeszcze powiększyć, nie może być tu miejsca na łzy i smutek. 
Bardzo ciepłe i mądre podejście autorki do wychowywania dzieci i w ogóle życia. Przygody sympatycznych bohaterów łagodzą spojrzenie na wielodzietność i związane z tym trudności. Fabuła pokazuje jak mądrym i spokojnym podejściem do trosk życia codziennego, radzić sobie z tym, co niesie każdy dzień. Oprócz tych dwóch opisanych książeczek jest jeszcze część opisująca wakacje Wiśniewskich. Świetna zabawa i radość czytania gwarantowane!





"Lubię się martwić.
Mama mówi, że mój mózg zmienia się wtedy w spaghetti i plącze się jak długi makaron na talerzu. Myślę, że mama ma rację, nie mogę wtedy jasno i prosto myśleć.
Codziennie znajduję coś, czym mogę się martwić. Chyba muszę porozmawiać o tym z panią Poleską. Na osobności.
Gdy lekcje się kończą, pakuję się tak wolno, jakbym miał ręce z waty cukrowej. Nic z tego! Inni guzdrają się dokładnie tak samo. Wracam do ławki, siadam i czekam.
Wszyscy wychodzą!
Nareszcie.
Oczywiście, oprócz pani Poleskiej, która stoi przy biurku i przegląda wielki stos książek.
- O co chodzi, Matyldo? - pyta bez oglądanie się w tył.
Jak ona to robi? Skąd wie, że to ja została w klasie? Duduś mówił, że ma oczy dookoła głowy. On wie, co mówi, bo kiedyś była jego wychowawczynią.
Tak sobie myślę, że oczy to ona ma nie tylko dookoła, ale też na czubku głowy.
- Czy wydarzyło się dzisiaj coś nadzwyczajnego? - Patrzy na mnie, z roztargnieniem odkładając na biurku pióro.
- To im się nie spodoba - mówię stanowczo.
- Komu? - Marszczy czoło, zastanawia się o czym mówię.
- Nasionkom pomidorów...
- Jeszcze raz. Powoli...
Zdejmuje okulary i przeciera oczy. Patrzy z życzliwością, ale widać po niej zmęczenie.
- Zalaliśmy je wodą. Zamarzną na śmierć w tej starej ciemnej szafce.
- To jest doświadczenie. Naukowe doświadczenie. Chcemy się przekonać, czy urosną bez światła.
- Ale one umrą, jeśli ich nie uratujemy!
- Chyba masz rację - pani Poleska wzdycha. - Położymy je tutaj, w słońcu, dobrze?
Zaraz będzie im cieplej - dodaje otwierając szfkę.
Oddycham z ulgą.





"Mamusia i tatuś razem gotują świąteczny obiad. To najlepszy obiad w całym roku, bo każdy może wybrać swoją ulubioną potrawę, a  tatuś i mamusia ją ugotują i postawią na stole. I każdy je, co chce.
Mamusia zawsze mówi, że kiedy była w domu dziecka, zanim zamieszkała z wujkiem Wezuwiuszem i ciocią Etną, nigdy nie mogła wybierać, co chce zjeść. Musiała jeść to, co przed nią postawiono na talerzu. 
Więc teraz mamusia i tatuś zawsze pieką wielkiego indyka z ziemniaczkami i nadzieniem z marchewki, brukselki i kasztanów, polanego obficie sosem dla dorosłych.
Plus cheesburgera z frytkami  - ulubione danie eM, curry z ryżem - ulubione danie Dudusia i złote gwiazdki - ulubione danie StefAnki. Złote gwiazdki to osobisty wynalazek tatusia. To tosty z żółtym serem pokrojone w kształcie gwiazdek. 
A na deser mamy świąteczny pudding z sosem truflowym lub brandy, albo drogie lody, albo torcik czekoladowy.
Ja zazwyczaj jem wszystkiego po trochu.
Tylko że w tym roku jestem wegetarianką i nie będę mogła zjeść indyka, mojego ulubionego dania.
- Ale... -  zaczyna mówić mamusia.
- Żadnego ale! - przerywa jej babcia. - Sama dobrze wiesz, że mam rację, Marto.
- Mama ma rację. W tym roku musisz sobie odpuścić, kochanie. Przecież termin porodu jest w okolicach Bożego Narodzenia. - Ku mojemu zdziwieniu, tatuś popiera babcię.
Mamusia patrzy na nasze błagalne spojrzenia.
Jej brzuszek porusza się ostrzegawczo, co oznacza, że bobas w środku kopie i staje na rękach. Mamusia zamyka oczy.
- Dziękuję - odpowiada. - To bardzo miło z twojej strony.
- Wspaniale - mówi babcia, która wprawdzie triumfuje, ale jest również zaskoczona. Chyba się spodziewała, że mamusia będzie bardziej protestować. - Więc postanowione!
- Co będzie na obiad? - pyta eM, która uwielbia wszystko, co jadalne.
- Pieczony indyk z pełnym przybraniem - odpowiada babcia. - No i oczywiście, świąteczny pudding.
-  A co z cheesburgerem i frytkami? - pyta eM.
- I curry z ryżem? - pyta Duduś.
- I złotymi gwiadkami? - pyta Stefan.
Babcia zaciska zęby ze zdenerwowania. 
- W tym roku nie będzie żadnego " jecie co chcecie" nonsensu - oznajmia pełnym zdecydowania tonem. - Jesteście już wystarczająco duzi, żeby zjeść to, co się wam poda na talerzu."

Wydawnictwo Debit

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz